24 grudnia 2007

Wesołych świąt


A co - życzę Wam wszystkim zdrowych, radosnych i błogosławionych świąt Bożego Narodzenia! :) Oby spełniły się wszystkie marzenia, a kolejny rok spełnił wszelkie oczekiwania.

23 grudnia 2007

Powrót..

.. bynajmniej nie tryumfalny...


Czas się wyżalić, napisać, co się stało i w ogóle... w skrócie mogę powiedzieć, że jest do dupy. Długo zwlekałem, by napisać tu cokolwiek, ale im dłużej będę to odkładać, tym gorzej dla mnie. Zresztą, nawet jeśli napiszę to teraz, to i tak mi to niewiele, jeśli w ogóle, pomoże.

Gdzieś w połowie października rozeszliśmy się z Olką... Skończył się mój najpiękniejszy okres w życiu... nie będę wchodzić w szczegóły. Po prostu, nie jesteśmy już razem. Z początku przyjąłem to ze spokojem, chociaż w sercu na pewno był ból. Jednak starałem się tego w ogóle nie okazywać na zewnątrz. Nie płakałem, nie marudziłem, z optymizmem patrzałem w przyszłość. Ale im dłużej już ten stan rzeczy trwa, tym co raz to trudniej mi to znosić... Czarę goryczy przepełniły ostatnie z nią rozmowy... Nie napawały optymizmem, źle mi się rozmawiało (jej zresztą też), rozmowy schodziły na niewłaściwy tor.
Nie wiem, po co mi to mówiła, ale często powtarzała, że przyjaźń nie trwa wiecznie i prędzej czy później się kończy. Mnie to osobiście zawsze bolało, bo odczytywałem to jako znak, że po prostu nie chce się ze mną przyjaźnić. (w sumie się nie dziwię).
Poza tym chciałem się z nią spotkać w grudniu.. ale nigdy nie chciała, tłumacząc się brakiem czasu i obawami wobec tego spotkania... No ok, teraz ja czekam na jej ruch, jeśli w ogóle się doczekam...
I tak się to złożyło, że już straciłem nawet najmniejszą nadzieję, że w ogóle utrzymam z nią dobry kontakt, a w szczególności, że pozostaniemy przyjaciółmi. Przyjaźń trzeba pielęgnować, nawet gdy jest ciężko. Niestety, zawiodłem się na ludziach. (po raz kolejny).

Od tego czasu serce me nie czuje się dobrze... jest mi źle, czuję się samotny, nie potrafię wyjść z dołka, nie potrafię znaleźć choć cienia nadziei i optymizmu w mej najbliższej przyszłości.. Chociaż pewną iskrą jest to, że czuję, że w końcu będzie lepiej... ale kiedy? Tego już nie wiem i nie sądzę, by prędko się to stało....
Tak więc znowu będzie to ten wstrętny Michał - pesymista, bez uczuć, dołołapacz, beznadziejny ziom... Do tego co chwilę marudzący wszystkim tym, którzy w ogóle jeszcze pozostali przy mnie... Ciężko im.. niestety. Ale jeżeli wytrwają, tym lepiej - prawdziwych przyjaciół poznaje się w końcu w biedzie, co nie?


Jestem świadom, że nikt tego czytać nie będzie, a już tym bardziej, że nikt tego komentować nie będzie. Ok, nie ma sprawy, to jest taki mój... publiczny pamiętnik. Każdy może przeczytać i się wypowiedzieć, ale tak naprawdę to nikogo to nie obchodzi i nie interesuje. I nawet się temu nie dziwię.



Do pozytywnych aspektów mijającego kwartału mogę zaliczyć następujące wydarzenia: zdane prawko, pozytywne wyniki w nauce i to, że ten rok się kończy. Jak będzie mi się chciało to może jeszcze powrócę pamięcią do jakichś wydarzeń, ale wiem, że nie będę już pisać nic o tym, co działo się między mną i Olą... wątpię, by się jeszcze cokolwiek ciekawego działo... Jak już mówiłem, jestem na powrót wrednym pesymistą.

To tyle, pa :(