25 lipca 2007

Karolek




Znacie tego pana? ;-) To może inna podpowiedź:

Jeszcze nie wiecie? No to trudno :-p powiem, to jest mój bratanek - Karol Grzegorz. Urodził sie wczoraj w Pszczynie. Jak widać - zdrowy duży chłopak :-) jak tatuś ;-) na dodatek przypadnie mi zaszczyt być jego chrzestnym. Chrzest będzie dokładnie za miesiąc (25.08). Co ciekawe, urodził się dokładnie miesiąc przed moimi urodzinami... Fajny nie? No to macie jeszcze całą rodzinkę w komplecie :-)



No dobra, Krystiana nie ma, ale ktoś musiał zrobić zdjęcie, nie? :-p no.

23 lipca 2007

Akurat

Akurat se tu coś napiszę. Tego jeszcze akurat nie wiem, choć akurat przychodzi mi myśl, by akurat napisać coś, co akurat zdarzyło się wczoraj. Co bardziej kumaci od razu pewnie domyślą się, że byłem na koncercie grupy Akurat. Akurat fajną nazwę se wybrali, nie? A grali oni z okazji święta czekolady w Tychach. Co prawda, czekolady wczoraj nie zjadłem ani grama.... przepraszam, zjadłem w lodach straciatella :P, ale takiej prawdziwej czekolady nie zjadłem nic. Za to popcornu się nawcinałem na cały rok albo i dłużej ;-). Akuraci weszli coś po 18 i grali około godziny. A może to było po 19? W każdym bądź razie, całkiem nieźle się bawiliśmy w rytm muzyki tej bielskiej grupy. Szkoda tylko, że część hmm, metali bardzo lubi pogo i młynek... No i odpierałem ataki tych ludzi. Przez całą godzinę. Trochę to chamskie z ich strony. Bardzo egoistyczne. My się dobrze bawimy, g*wno nas obchodzą inni. A było też kilka dzieci w pobliżu... A jak taki 100kg facet wpadnie na takie małe dziecko to co? A jeszcze komuś znaleźli w plecaku kij baseball'owy. Masakra. No tak, byle komu w ryja dać. Do tego nieźle capiło od nich tanim winem. Tak, bardzo tanim. Tymi najtańszymi. Nie jestem koneserem tych zacnych trunków, ale jestem pewien, że więcej jak 3zł to one na pewno nie kosztowały ;-) W każdym bądź razie, jak wracałem maksymalnie napchanym autobusem, to była garstka chłopaków, która bardzo się cieszyła że miała wino. A właściwie były dwie garstki. Jedna na końcu autobusu jedna bardziej w środku. Ja byłem z tyłu. I słyszę taki tekst - hej, ile to wino kosztowało? 2,50! Super, dawaj! Itp. Ogólnie rzecz biorąc, koledzy byli tak szczęśliwi że mają to wino... że aż myślałem, że każdy wygrał po milionie w totka. A to tylko marne wino.. w dodatku hmm, wiecie jak wygląda jogurt: dzban rodzinny firmy danone? No właśnie, w czymś bardzo podobnym pili hmm, czerwonawy trunek o dumnej nazwie: dzban porzeczkowy. W środku było inne opakowanie, sądzę że dzban malinowy. (po opakowaniu). No i tak wesoło się dojechało do domu.
Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że warto było tam jechać. Głównie ze względu na Olę ;-) no i na Akuratów.

No i naoliwcie sobie rowery - super sprawa!

14 lipca 2007

Częstochowa

W dniach 7-13 lipca byłem na pieszej pielgrzymce z Bierunia Nowego do Częstochowy.

Ojej, ale to zdanie zabrzmiało, normalnie jak notka prasowa ;-) No, w każdym bądź razie, ostatni tydzień spędziłem w marszu na Jasną Górę. Na pielgrzymkę namówiła mnie Ola, za co po raz kolejny gorąco jej dziękuję za to. Jak było? No było super! To był naprawdę cudowny czas; dawno tak świetnie nie spędziłem całego tygodnia. Wyszliśmy w sobotę 7 lipca z kościoła w Nowym Bieruniu. Najpierw była msza o 8 a zaraz po niej - wyszliśmy. Nie będę tu opisywać dokładnie całej trasy dzień po dniu, bo chyba nie o to chodzi. No chyba, że ktoś bardzo będzie chciał, bym to zrobił, ale wątpię w to :-P. No w każdym bądź razie, codziennie pokonywaliśmy po ok. 25 km, w sumie cała trasa liczyła sobie ok. 150 km. Dużo, co nie? Najważniejsze, że doszedłem cały i zdrowy. Nawet odcisków za wielu nie miałem.. właściwie to miałem tylko drobne pęcherzyki, które nie bolały. Bolały za to pięty i mięśnie, głównie łydki. Szczególnie już w samej Częstochowie. Nadal jeszcze trochę bolą, ale ciągle wypoczywają sobie ;-) więc, nie ma też tak źle.

Po drodze mijaliśmy liczne rzeczki, w niektórych się nawet chwilę pokąpaliśmy nieco, tzn. nogi pomoczyli, bo woda była bardzo zimna, kilka stawów, szliśmy przez lasy, raz drogami piaszczystymi a raz twardymi, raz drogami polnymi a raz asfaltową, przeszliśmy przez fragment Pustyni Błędowskiej, parki krajobrazowe lub rezerwaty przyrody, przechodziliśmy wreszcie też przez miasta i wsie. Zatrzymywaliśmy się na noclegi w szkołach, jedynie pierwszą noc spędziliśmy u ludzi - przyszli mieszkańcy Jaworzna Ciężkowic pod kościół i zbierali nas do domów. Nam się "dostał" taki starszy pan z dziećmi.. i psem husky i dwoma kotami :-P pies bardzo polubił Olę, hehehe. Raz wszedł na łóżko, gdzie miała spać i nie chciał zejść :-P W każdym bądź razie było bardzo miło. Kolejne noce spędzaliśmy w szkołach w: Błędowie (dzielnica Dąbrowy Górniczej), Podzamczu (gm. Ogrodzieniec), Niegowej i Olsztynie. Ostatnia noc - z czwartku na piątek - spędziliśmy czuwając przed Obrazem Matki Bożej. Nie każdy dał radę - kilka osób usypiało, ja w sumie też momentami drzemałem - na szczęście Olka mnie budziła od czasu do czasu :-P. Był też dziadek pewien, który jak już zasnął to chrapał tak strasznie... że cała Kaplica się śmiała ;-) hehe.

Najlepszy dzień to był chyba czwartek (i w sumie też środa popołudnie). Czyli od Olsztyna do Częstochowy. W Olsztynie po raz pierwszy chyba się umyłem w ciepłej wodzie, potem poszliśmy na pyszne lody i na koniec weszliśmy na ruiny zamku. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, zeszliśmy, jeszcze jedne lody kupiliśmy i wróciliśmy na ognisko. Następnego dnia to już Częstochowa. Mało tego, w tym dniu Ola świętowała swoje 18 urodziny. Ledwie się przebudziła i już usłyszała ode mnie życzenia ;-) Byłem pierwszy tego dnia ^^ Potem w Częstochowie wykąpaliśmy się, zjedliśmy obiad no i czekaliśmy na to wszystko, co działo się w Kaplicy - najpierw msza a potem apel i czuwanie do 3 nad ranem. Między 19 a 21 chcieliśmy jeszcze obejść mury Jasnej Góry no ale niestety już zamykali je... w ogóle późno tam byliśmy i nie daliśmy już rady niczego obejrzeć.. niestety. No ale, pojedziemy jeszcze sobie tam kiedyś na wycieczkę ;-)

Kilka zdjęć możecie też obejrzeć, jeżeli chcecie. Założyłem na google'u album fotografii. Se kliknijcie tutaj. Myślę, że będę tu wrzucać potem też jakieś nowsze zdjęcia, więc - wrzucić se możecie do zakładek (ulubionych) ten link. Ale to już od was zależy ;-)

Poza tym to chyba już nic ciekawego się nie działo u mnie ostatnio... jutro jeszcze jadę do Oli na urodziny rodzinne ;-) i się nie mogę doczekać :-P

No to do jutra, Oluś! :*

1 lipca 2007

Wakacje

Wakacje.


Coś, co wielu młodych ludzi wyczekuje z niecierpliwieniem już od września lub października. Coś, co dla wielu jednoznacznie kojarzy się z odpoczynkiem (tym aktywnym jak i mniej aktywnym) - na łonie natury, na plaży, przed kompem, na imprezach.. Coś, co dla wielu oznacza poznawanie nowych miejsc, zwiedzanie muzeów, spotykanie nowych ludzi, odnowę duchową. Coś, co dla jeszcze innych oznacza możliwość spędzania praktycznie całego wolnego czasu z tą swoją ukochaną osobą, ze swoją drugą połówką. Ale to też jest czas, kiedy wielu młodych pracuje - bo muszą utrzymywać rodzinę, bo potrzebują po prostu pieniędzy, bo mieszka na wsi i jego rodzina ma rolę, którą trzeba obrobić.. Albo też są tacy, dla których to są długie 2 miesiące, które są tak nudne, że aż chce się chwycić za książki i zeszyty...

A czym dla mnie są wakacje? Ostatnie lato było dla mnie bardzo długie. Trwało prawie 4 miesiące. Jak dla mnie mogło mieć jeden miesiąc. A co robiłem? Pracowałem z bratem, odwiedziłem obie babcie i... siedziałem godzinami na kompie. To nie jest w sumie najlepsze, co można robić. Wiem o tym. Ale... dużo gorzej jest z tym walczyć. Czasem po prostu trzeba sobie coś zorganizować. Wtedy jest łatwiej to przeżyć. Można jeździć, można spotykać się z ludźmi (i kto to pisze :P). Ja osobiście mam ogromną nadzieję, że te wakacje będą wyjątkowe. Dlatego, że będą to pierwsze wspólne - Oli i moje - wakacje. Wakacje, których, mam nadzieję, nie zapomnimy do końca życia. Już w tą sobotę wyruszamy na pielgrzymkę do Częstochowy. Po tygodniu dojdziemy do celu. Bardzo optymistycznie patrzę na tą... niewątpliwie oczyszczającą i uduchawiającą podróż. Podróż to może nie najlepsze określenie, ale jakoś chwilowo nie jestem w stanie znaleźć lepszego słowa ;) Poza tym chcemy jechać gdzieś w góry, spotykać się, opalać na plaży nad rzeką, jeździć na rowerach.. a ja z rodziną dodatkowo jeszcze odwiedzić obie babcie. Już jutro jadę do jednej z nich. Kiedyś tam pewnie pojadę też i do drugiej. Co jeszcze? Zobaczymy.

Wakacje jednak nie będą trwać do końca września. Pozostał mi ostatni egzamin z elektrotechniki. Mam nadzieję, że zaliczę go tym razem. Do 3 razy sztuka jak to mówią ;) Poza tym mam w sumie fajne oceny. Tak sądzę. Żadnej trói... jedna czwóra, cztery czwóry plus i trzy piony. Średnia - 4,6 coś. W liceum nawet takiej średniej nie miałem. To jest ciekawe. Chociaż w sumie na studiach jednak łatwiej jest zaliczyć na wyższą ocenę. No ale - trzymajcie kciuki. Chcę już mieć spokój z PE do końca życia.

To chyba tyle na ten temat dzisiejszy. Słucham wieczornych rozmów w antyradiu... pytanie na dziś - czy jestem wolny? Ale... to temat na osobne rozmyślania.

Wypoczywajcie